W weekend zniknąłem do Niemiec, do rodziny, do kraju, w którym spędziłem większość swojego dzieciństwa. A dzieciństwo to zabawny okres, w którym każde przekleństwo mnie bawiło, źle rozumiałem teksty dorosłych, a na przedszkole czekałem z powodu klusek na parze z wiśniowym sosem. Więc dziś pobawimy się trochę w wspominanie, o.
Pamiętam jak jeszcze się uczyłem w Niemczech, w trzeciej klasie
każdy chłopak miał upragnioną talię z japońskiej bajki
Yu-Gi-Oh. Rodzice pewnie wydali fortunę na to, patrząc na
ilość posiadanych wtedy przeze mnie kart. Każdego ranka się
wstawało dziesięć minut wcześniej, by wybrać swoją talię na
dzisiejszy dzień. Na przerwach wtedy zaczynała się akcja.
Krzyczeliśmy jak w anime przy każdym wyjęciu Czerwonego Smoka,
którym się jarało każde dziecko. W końcu był najlepszy. W
prawym dolnym rogu było złote lub srebrne oznaczenie, zależnie od
mocy. Niektórzy specjalnie kupowali złote markery, by pomalować
swoją kartę i dodać jej trochę wartości. Prawdziwe uzależnienie
trzecioklasisty.
W telewizji koło szesnastej leciało moje ulubione anime
Naruto. Z przyjacielem byliśmy tak zafascynowani światem
młodych ninja, że sami zaczęliśmy biegać do szkoły, tak jak to
robili w kreskówce. Ręce do tyłu, ciało pochylone do przodu i
lecisz. Cud, że się nie wywaliłem. Wierzyliśmy w jakieś japońskie moce np. umiejętność skupiania swojej energii na
danej części ciała, by móc się łatwiej wspinać na drzewa i
szybciej dobiec do szkoły. O dziwo to wyobrażenie motywowało we
wszystkim co się robiło. Nieważne czy to nauka, czy mecz w
piłkę nożną.
O tak, piłka nożna. Dostaliśmy od klubu swoje własne dresy z
nadrukowanym nazwiskiem na plecach. Z dumą nosiłem swój komplet na
treningach i przed meczem z innymi juniorami. Pamiętam, że kiedyś
pobrudziły mi się spodnie od dresu i mama musiała je wyprać.
Zamiast tego miałem pójść na trening w szarych, znoszonych
spodniach sportowych. Nie cierpiałem ich tak bardzo, więc
specjalnie się wywalałem na murawie, by pobrudzić każde możliwe
miejsce. Wyglądałem jak idiota, który nie umie w wieku sześciu
lat normalnie chodzić. Zatrudnili kalekę do klubu.
Potem przeprowadziliśmy się do Polski, w której moje dzieciństwo charakteryzowało się między innymi zbieraniem czegokolwiek. Zbierałem różne puszki od napojów i również naklejki z piłkarzami. W każdym sezonie kupowało się wielki magazyn, do którego się
przyklejało graczy danego składu. Potrafiłem wydać całe kieszonkowe z
nadzieją, że trafię na gwiazdora. Na wycieczce klasowej do Poznaniu ze
szczęścia prawie się popłakałem, trzymając w ręku swojego ulubieńca.
Biegaliśmy po szkole w poszukiwaniu swoich kolegów, którzy byli gotów
się wymienić za inną naklejkę.
Każdy w podstawówce miał konto na naszej-klasie. Wymyślaliśmy sobie "przekozackie" imiona, dodawaliśmy do niech pełno znaków i graliśmy w Pet Party. Potem twój zwierzaczek o imieniu “..::Jo$chi Kre$$ler™::..” potrafił sobie zawalić całą chatę w gównie, bo nie zalogowałeś się od dwóch dni. Oczywiście też maniaczyłem w Icy Tower bez końca. Swoje największe sukcesy się zamieszczało na śledziku, którego w sumie nikt nie lubił.
I’ve got 99 problems but thebitch kids ain’t one - tak można w sumie przekręcić słowa Jay-Z. Lubię sobie powspominać. Poprawia mi to humor i jednocześnie potrafi uspokajać człowieka. Szczególnie, kiedy myślę o dzieciństwie.
Każdy w podstawówce miał konto na naszej-klasie. Wymyślaliśmy sobie "przekozackie" imiona, dodawaliśmy do niech pełno znaków i graliśmy w Pet Party. Potem twój zwierzaczek o imieniu “..::Jo$chi Kre$$ler™::..” potrafił sobie zawalić całą chatę w gównie, bo nie zalogowałeś się od dwóch dni. Oczywiście też maniaczyłem w Icy Tower bez końca. Swoje największe sukcesy się zamieszczało na śledziku, którego w sumie nikt nie lubił.
I’ve got 99 problems but the
Meega ciekawa notka! Też uwielbiałam naruto, ah jaka irytacja ogarniała mnie kiedy śmiali się ze mnie mówiąc, że oglądam 'chińskie bajeczki'.
OdpowiedzUsuńNo i również przeżyłam fascynację kolekcjonerstwa - zbierałam chyba wszystko co tylko się dało haha :)
Hmmm, u nas dziewczyny, które oglądały chińskie bajeczki były uwielbiane - były częścią nas, reszty oglądaczy chińskich bajek :)
UsuńA lata wcześniej była fascynacja dinozaurami,znałeś wszystkie,wiedziałeś czy roslinożerca czy drapieżnik,loty i nieloty.Jak żyły,w jakiej epoce,w sklepach byłeś ekspertem od dinozaurów.Długi wstęp ale konieczny do zrozumienia jak nas rozbawiles kiedy zafascynowany dinozaurami mając 4 lata poznajac imię męża mojej przyjaciółki wypowiedziales te dwa zdania" Dino,Dino! Czy Ty jesteś dinozaurem?"
OdpowiedzUsuń